wtorek, 4 lutego 2014

Naskiĝtago de Mozart

En tiu ĉi semajno mi havis naskiĝtagon. Kaj mi festis ĝin same kiel en pasinta jaro, do en Bjalistoko:) Sed estis malgranda diferenco, ĉar en pasinta jaro mi ne konis iu ajn en tiu ĉi urbo, mi simple vagadis sola. Kaj nun mi festis kun bjalistokanoj, sed iom neoficjale, ĉar mia amiko elpensis, ke ni ne festos mian naskiĝtagon, sed naskiĝtagon de Mozart:) Do estis strange, sed interese.
Mi plu praktikas, vere plaĉas al mi tiu laboro, mi nur bedaŭras, ke mi monon ne gajnas tie. Pri simila laboro mi revas. Hieraŭ mi malfruiĝis je unu horo, ĉar mia vekhorloĝo ne sonoris, sed verŝajne neniu tion rimarkis:) Ideala laboro:) Kaj ne nur pro tio, ili vere estas tre helpemaj, mi ĉiam ricevas ilian opinion pri mia laboro, do mi scias, kion mi faris bone kaj kion mi povas plibonigi.
***
Mi komencis skribi tiun antaŭan parton antaŭ kelkaj tagoj. Ekde tiam kelkaj aferoj ŝanĝiĝis. Mi jam revenis hejmen. Kaj mi eksciis ion malbonan pri mia sano. Tio ne estas ankoraŭ certa, tamen situacio estas iom serioza. Verŝajne mi estos devigita ankoraŭ kelkfoje reveni al Bjalistoko, oni telefonos al mi kaj informos min kiam. La plej malbone, ke en afero temas ne nur pli mi, sed ankaŭ pri kelkaj aliaj personoj kaj mi ne scias, ĉu mi devas informi ilin aŭ ne. Fakte mi nenion jam scias, ĉio tio estas por mi tute nekredebla. Mi esperis, ke nova jaro estos pli bona ol antaŭa, sed verŝajne ĝi jam de komenco decidis gajni titolon de la plej malbona jaro kaj atakis jam en januaro.
Hieraŭ mi partoprenis renkontiĝos de lituanistoj. Ĉefa kaŭzo de nia kunveno estis vizito de nia amiko, kiu nun studas en alia urbo. Ilia rakonto estis ridinda kaj trista samtempe. Laŭ liaj vortoj en tiu lernejo nenio ŝanĝiĝis ekde cent jaroj. Kaj tiu loko ŝajnas esti infero, almenaŭ por homoj kiuj pensas libere kaj mem vidas stultecon de ĝiaj reguloj. Ekzemple ne eblas tie kontraŭi. En iu ajn afero, pri iu ajn temo. Vere, surtera infero laŭ mi. Kaj homoj mem tion elektas, nekredeble.
Do, anstataŭ ricevi inviton al laboro, je kio mi atendis, oni telefonis al mi kaj diris, ke eble mi estas malsana. En mia vivo jam antaŭe estis tohuvabohuo, do nun mi eĉ ne scias, kiel nomi tion. Ĉiu parto de mia vivo estas fuŝa, fuŝega eĉ. Kaj kion fari? Mi ne havas ideon.

W tym tygodniu miałam urodziny. I świętowałam je tak samo jak w zeszłym roku, czyli w Białymstoku:) Ale była mała różnica, bo w zeszłym roku nikogo jeszcze nie znałam w tym mieście, po prostu włóczyłam się sama. A teraz świętowałam z białostoczanami, ale dość nieoficjalnie, bo przyjaciel wymyślił, że nie będziemy świętować moich urodzin, ale urodziny Mozarta:) Trochę dziwnie, ale ciekawie.
Dalej mam praktyki, naprawdę podoba mi się ta praca, żałuję tylko, że nie dostaję za to pieniędzy. Marzę o podobnej pracy. Wczoraj spóźniłam się o godzinę, bo budzik nie zadzwonił, ale najwyraźniej nikt tego nie zauważył:) Idealna robota:) I nie tylko z tego powodu, bo oprócz tego, że można się spóźniać, oni są naprawdę pomocni, zawsze dostaję informację zwrotną na temat tego, co zrobiłam. Wiem, co było dobrze, a co powinnam poprawić.
***
Zaczęłam pisać tę wcześniejszą część kilka dni temu. Od tego czasu parę rzeczy się zmieniło. Wróciłam już do domu. I dostałam złe wiadomości na temat mojego zdrowia. To jeszcze nie jest pewne, ale sytuacja jest dość poważna. Najprawdopodobniej będę musiała jeszcze kilka razy wrócić do Białegostoku, zadzwonią do mnie i poinformują mnie kiedy. Najgorzej, że w całą sprawę zamieszanych jest jeszcze kilka osób i nie wiem, czy powinnam je poinformować czy nie. Właściwie to nic już nie wiem, bo dalej nie wierzę, że to wszystko dzieje się naprawdę. Miałam nadzieję, że nowy rok będzie lepszy od poprzedniego, ale najwyraźniej już od samego początku podjął on wyzwanie, chce zgarnąć tytuł najgorszego roku i zaatakował już od stycznia.
Wczoraj wzięłam udział w spotkaniu lituanistów. Głównym powodem naszego zebrania była wizyta znajomego, który studiuje teraz w innym mieście. Jego opowiadanie było śmieszne i straszne jednocześnie. Według jego słów w tej szkole nic się nie zmieniło od stu lat. I wydaje mi się, że to jest piekło, przynajmniej dla ludzi, którzy swobodnie myślą i widzą głupotę tych wszystkich obowiązujących reguł. Przykładowo nie wolno się sprzeciwiać. Nieważne, w jakiej sprawie, na jaki temat. Po prostu nie i już. Serio, prawdziwe piekło na ziemi moim zdaniem. I ludzie sami się na to decydują, niewiarygodne.
Więc, zamiast dostać telefon z zaproszeniem na rozmowę kwalifikacyjną, na który wciąż czekam, dostałam telefon z informacją, że być może jestem chora. W moim życiu już wcześniej był wielki chaos, więc nie wiem nawet, jak nazwać to, co dzieje się teraz. Z żadnej części mojego życia nie mogę być zadowolona. I co zrobić? Nie mam pojęcia.

0 komentarze:

Prześlij komentarz