wtorek, 23 lipca 2013

Kelkaj fotoj de Martin

Finfine venis la temp' por paroli malpli pri miaj sociaj fobioj kaj paroli pli pri SES:) Je la komenco eble foto, kiu bonvenigis min en Vrutky, lasta stacio antaŭ Martin. Kvankam iomete pluvis, mi tre ekĝojis, kiam mi rimarkis montoj. Eĉ nebulo ne malhelpis al mi, ĉar mi tre ŝatas nebulecaj montoj, ili estas tiam pli enigmaj.
Ĉe stacidomo mi tuj renkontis esperatistojn. Tutan familion el Pollando kaj paron el Germanio. Ĉar mi stultino forgesis skribi ie adreson de SESejo, mi aliĝis al germanoj. Ili ne sciis, kien iri, tamen ili havis almenaŭ adreson. Bonŝance baldaŭ ni atingis ĝustan lokon, ĝi estis sufiĉe proksime al stacidomo. Poste mi ekvidis, ke en kelkaj lokoj estis informiloj pri la aranĝo, tamen kiam ni marŝis je 5 horo matene mi ne vidis ilin. Ni estis unuaj en studenthejmo kaj devis atendi, ĝin kiam organizantoj venos kaj malfermos akceptejon. Do mi iomete dormis, ĉar en trajno mi ne povis.
Tiel aspektis studenthejmo, en kiu loĝis plimulto da partoprenantoj. Mi loĝis en mia tendo antaŭ la domo.
Kien ajn ni rigardis, ĉie estis montoj. Tio tre ĝojigis min, iam mi devas renevi al tiu loko kaj atingi ĉiujn interesajn pintojn.
Kursoj, prelegoj kaj koncertoj okazis en alia loko, najbara lernejo. Mi ne scias kial, sed mi ne havas normalan foton de enirejo. Verŝajne mi forgesis ĝin foti. Mi havas nur fotojn de malantaŭo aŭ aliaj partoj de konstruaĵo. Do pardonu, vi devas imagi, kiel tio aspektis aŭ vizitin Martin mem.
Kaj tio estas pli malpli ĉio, diversajn okazaĵojn mi ne fotis, ĉar dum aranĝo estis multe da pli bonaj fotografoj. Organizantoj kolektis iliajn fotojn kaj poste ili estos rigardeblaj ie en interreto. Kaj fotoj nur de urbo, entute ne ligitaj kun Esperanto, estos spekteblaj ĉe mia alia blogo (bedaŭrinde nur en pola lingvo): Fotoj de Martin

Wreszcie nadszedł czas, żeby mniej mówić o moich fobiach społecznych, a więcej o samym SES:) Na początek zdjęcie, które powitało mnie na stacji we Vrutkach, ostatnim przystanku przed Martinem. Chociaż trochę padało, ucieszyłam się bardzo, kiedy zobaczyłam góry. Nawet mgła mi nie przeszkadzała, bo bardzo lubię podziwiać zamglone wierzchołki, są one wtedy bardziej tajemnicze. (Wszelkie odniesienia do zdjęć tyczą się tych, w części esperanckiej, jakoś nie miałam pomysłu, jak je dobrze podzielić na obie części, w tej dodam tylko kolejne zdjęcia gór i akademika).
Na dworcu spotkałam od razu esperantystów. Całą rodzinę z Polski i parę z Niemiec. Ponieważ bardzo inteligentnie zapomniałam zapisać sobie adresu imprezy, przyłączyłam się do Niemców. Oni też nie bardzo wiedzieli gdzie iść, ale przynajmniej mieli adres. Na szczęście wkrótce dotarliśmy na miejsce, było w miarę blisko od dworca. Później zobaczyliśmy, że gdzieniegdzie są porozwieszanie informacje i strzałki kierujące na SES, ale kiedy maszerowaliśmy o 5 rano, nie zauważyliśmy ich. Byliśmy pierwsi w akademiku i musieliśmy czekać, aż pojawią się organizatorzy i zacznie działać rejestracja. W tym czasie trochę się przespałam, bo w pociągu nie mogłam.
Tak wyglądał akademik, w którym mieszkała większość uczestników. Ja mieszkałam w namiocie przed budynkiem.
Gdziekolwiek nie spojrzeliśmy, wszędzie dookoła były góry. Bardzo cieszył mnie ten widok, będę musiała kiedyś tam wrócić i zdobyć wszystkie interesujące szczyty.
Kursy, wykłady i koncerty odbywały się w innym miejscu, sąsiedniej szkole. Nie wiedzieć czemu, nie mam żadnego zdjęcia wejścia od przodu. Najwyraźniej zapomniałam je zrobić. Mam tylko zdjęcia tyłu albo innych części budynku. Wybaczcie, musicie sobie wyobrazić jak mogło to wyglądać albo sami jechać do Martina.
To już mniej więcej wszystko, różnych wydarzeń w trakcie SES nie fotografowałam, bo było wielu lepszych ode mnie fotografów. Organizatorzy pozbierali ich zdjęcia i za jakiś czas będzie można je zobaczyć w internecie. A zdjęcia samego miasta, zupełnie nie związane z Esperantem, można zobaczyć na moim innym blogu: Zdjęcia Martina

0 komentarze:

Prześlij komentarz