piątek, 12 kwietnia 2013

Pentrado de sidejo kaj kunveno de estraro

Marde telefonis al mi amikino, ĉu mi povos helpi kaj pentri novan sidejon de nia Esperanto-klubo. Mi venis, evidentiĝis, ke parto jam estis pentrita je verda koloro. Restis dua ĉambro. Ni pensis, ke koloro estis ruĝa, ĉar sur ujo por farbo estis ruĝas rozoj. Ni maltrafis, koloro nomis "suka abrikoto" kaj ĝi estis io inter oranĝ- kaj rozkolora. Kvankam mi neniam antaŭe pentradis ion, mi helpis kiel mi povis. Samtempe mi ekkonis novajn, junajn esperantistojn. Ĝojigis min, ke ili estis tiel viglaj kaj emaj. Bedaŭrinde kelkaj novaĵoj ankaŭ ĉagrenigis min.
Merkrede mi havis tagon de malemo, do mi faris preskaŭ nenion. Simile estis ĵaŭde, sed mi almenaŭ venis al laborejo (ne por labori, ĉar ne estis mia deĵoro, sed simple por renkontiĝi kun homoj kaj eble aŭskulti koncerton). Rimarkis min estrino kaj demandis, ĉu mi ne volas helpi. Mi konsentis, ŝi enskribis min en horaro. Bonŝance ne estis tiel malbone. Ekzemple mi devis paroli angle kun iu fama ĵazmuzikisto (li estis dika nigrulo kun longaj haroj, mi ne certas, sed eble tio estis Alphonse Mouzon). Mi finiĝis laboros post unua horo nokte.
Hodiaŭ mi partoprenis kunvenon de estraro de nia Esperanto-Asocio. Antaŭe estis ankaŭ kunveno de ordinaraj anoj. Venis multe da homoj. Kiel ĉiam ni parolis pri diversaj aferoj, sed anstataŭ rapide priparoli la plej gravaj aferoj, ni longe disputis pri ĉio ebla. Kelkaj aferoj ankaŭ min iritis, ĉefe kelkaj vortoj, kiuj mi ne atendis de tiu persono. Samtempe dum tuta semajnfino estas ankaŭ kunveno de PEJ, do venas al ni junaj esperantistoj el tuta Pollando. Mi laboras, do mi ne povas partoprenis ĉion, ekzemple morgaŭ oni planas iun ludon en bestoĝardeno. Hodiaŭ mi jam renkontiĝis kun unu amikino, eble mi trovos ankaŭ iomete da tempo morgaŭ aŭ postmorgaŭ. Ni bezonas priparoli kelkajn aferojn.
Post kunveno mi retelefonis al patrino kaj mi ricevis malgajajn informojn. Nenio estas certa ankoraŭ, sed tamen situacio jam antaŭe ne estis bona kaj se novaĵoj konfirmos, estos tre malbone.

We wtorek zadzwoniła koleżanka z pytaniem, czy nie pomogłabym malować nowej siedziby naszego klubu esperanckiego. Kiedy przyszłam, okazało się, że część jest już pomalowana na zielono. Pozostał drugi pokój. Myśleliśmy, że będziemy malować na czerwono, bo na opakowaniu były czerwone róże. Byliśmy w błędzie, bo kolor nazywał się "soczysta morela" i było to coś między pomarańczowym a różowym. Chociaż nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z malowaniem, starałam się pomóc jak umiałam najlepiej. Jednocześnie poznałam też nowych, młodych esperantystów. Ucieszyło mnie, że są tacy żywiołowi i chcą się udzielać. Niestety kilka informacji mnie też trochę zmartwiło.
W środę miałam dzień niechcieja, więc właściwie prawie nic nie zrobiłam. Podobnie było w czwartek, ale chociaż przeszłam się do miejsca pracy (nie po to, żeby pracować, bo nie miałam akurat dyżuru, ale po prostu żeby spotkać się z ludźmi i może posłuchać też koncertu). Szefowa mnie zauważyła i zapytała, czy nie chcę pomóc. Zgodziłam się, wpisała mnie w grafik. Na szczęście nie było tak źle. Np. musiałam zamienić kilka słów po angielsku z jakimś sławnym jazzmanem (był grubym Murzynem z dredami, nie jestem pewna, ale chyba mógł to być Alphonse Mouzon). Pracę skończyłam po pierwszej w nocy, w domu byłam koło drugiej.
Dzisiaj wzięłam udział w zebraniu zarządu naszego Związku Esperanckiego. Wcześniej odbyło się też spotkanie zwykłych członków. Przyszło dużo ludzi. Jak zawsze mówiliśmy o różnych sprawach, ale zamiast szybko omówić najważniejsze kwestie, długo debatowaliśmy nad wszystkimi możliwymi sprawami. Kilka rzeczy mnie też zdenerwowało, głównie kilka słów, których się nie spodziewałam od tej osoby. Jednocześnie podczas całego weekendu odbywa się też zjazd PME, więc zjeżdżają się do nas młodzi esperantyści z całej Polski. Pracuję, więc nie mogę brać udziału we wszystkich wydarzeniach, np. na jutro zaplanowana jest jakaś gra w ogrodzie zoologicznym. Dzisiaj miałam okazję przywitać się z jedną koleżanką, może znajdę też trochę czasu jutro albo pojutrze. Musimy omówić kilka zagadnień.
Po zebraniu oddzwoniłam do mamy i otrzymałam smutne informacje z domu. To jeszcze nic pewnego, ale sytuacja już wcześniej nie była zbyt różowa, a teraz jeśli wieści się potwierdzą, będzie jeszcze gorzej.

0 komentarze:

Prześlij komentarz